Trump kontra Biden czyli Wojna Światów
- Dodano:
- Kategorie: Komentarz, Polityka ze Świata
Zjednoczony świat korporacyjny buduje faszyzm. Czyni to przez pompowanie strachu, zawłaszczanie praw jednostki i ograniczanie wolności obywatelskiej, walkę z rodziną, religią czy własnością prywatną. Nie trzeba dodawać, że prowadzi działania destabilizujące również suwerenność państw.
Jak zaawansowane są te procesy? Można powiedzieć kolokwialnie, że jest źle a przysłowiowa siekiera wisi w powietrzu.
Korporacje i oligarchie
Medialne zastraszanie nadchodzącą tragedią zmian klimatycznych staje się normą. Niewiele mediów przytomnie wskazuje, że Ziemia podlega zmianom klimatycznym od 4,5 mld lat a ich głównym źródłem są przede wszystkim zmiany zachodzące na Słońcu. W kampanii brylują ci z wielkich ponadnarodowych korporacji strasząc nas równocześnie wybuchem III wojny światowej od Ukrainy, przez Izrael do Tajwanu, samemu w tym samym czasie stymulując destabilizację społeczeństw poprzez sprzyjanie niekontrolowanej migracji.
W niedalekiej przeszłości straszyli nas operacją specjalną i epidemią wirusa wyhodowanego za pieniądze amerykańskich podatników w chińskim Wuhan, a wystraszonym społeczeństwom fundowali szczepionki, nakazane im przez ich własne rządy.
Idąc za ciosem globalistyczni oligarchowie przygotowali dyktatorski traktat pandemiczny (WHO) odbierający państwom suwerenność. W Europie hamulcowym podobnych centralizujących planów jest Viktor Orban i do niedawna premier Słowacji Robert Fico, który tuż przed zamachem na jego życie ogłosił, że takiego traktatu nie podpisze.
Dziś spór między marksizmem a klasyczną wolnością obywateli toczy się już nie w chaotycznym, tym bolszewickim, ale trockistowskim wydaniu.
Zza parawanu demokracji i konstytucyjnej republiki, Ameryką jak i resztą świata rządzi oligarchia. Problem w tym, że “oligarchowie wszystkich krajów rewolucyjnie łączą się” realizując wizję zupełnie nowego świata. Takiego w którym nie ma dla jednostki zbyt wiele miejsca. To zjawisko nowe którego intensywności dotychczas nie obserwowaliśmy.
Aby zbudować nowy porządek oligarchowie muszą zniszczyć stary. Robią to niszcząc walutę, granice, religię, kulturę, rolnictwo i miasta. Nie potrzeba wiedzy eksperckiej by rozumieć, że nieuchronnie doprowadzi to do upadku tradycyjne narody i państwa.
Jednym z przejawów powyższego procesu w Stanach Zjednoczonych jest instalowanie na stanowisku prezydenta państwa człowieka, który dni wielokierunkowej sprawności intelektualnej ma już daleko za sobą.
Potężni oligarchowie często ściśle współpracują z rządami krajów, korumpując polityków, aby wydobyć jak najkorzystniejsze kontrakty, dzięki którym stają się czasem zamożniejsi od niejednego państwa. A że dziś biznes jest globalny, oligarchowie często nie poczuwają się do lojalności z interesem swojego narodu, czy państwa.
Schemat zarządzania tłumem jest od wieków ten sam. Najpierw elity tworzą problem, zagrożenie wywołując strach przed nadchodzącym nieszczęściem, następnie proponują zbawcze wyjście z kryzysu już na nowych warunkach dla umocnienia pozycji elit. Po wyniszczającej II Wojnie Światowej Europa powołała kooperacyjną unię gospodarczą, dziś unia ta przeobraziła się w marksistowskie biurokratyczne monstrum pożerające wolności obywateli państw członkowskich i ich suwerenność. Globalna komuna tym razem nie dąży do rewolucji typu bolszewickiego, ale stopniowo buduje fundamenty globalnego porządku zadając śmierć cywilizacji milionami zarządzeń i okólników.
Jednak jest pewna nadzieja, że ludzie nabierają doświadczenia. Na przykład proponowany ostatnio przez WHO traktat [red: WHO – World Health Organisation, Światowa Organizacja Zdrowia] ma niewielkie szansę na realizację. Prezydent Trump w 2017 r. zapowiedział opuszczenie tej usadowionej w Chinach komunistycznej organizacji. Okazuje się, że zgodnie z doświadczeniem jeśli rząd obiecuję pokój, to będziemy mieli wojnę, jeśli obiecuję prosperitę to zubożejemy, jeśli podejmie działania dla ochrony zdrowia to się rozchorujemy, jeśli obieca, że zadba o środowisko, to wszyscy negatywnie to odczujemy.
Marksiści i działacze lewaccy stoją na zupełnie innych fundamentach od tych, wyznających prawa Natury i wierzących w Boga. Wierzący uważają, że ich prawa nie pochodzą od jakiejś elity, komitetu, czy plenum, ale pochodzą od Boga. Na takim fundamencie powstały Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, których obywatele wyłonili reprezentantów do sprawnego administrowania swoich spraw. Jednocześnie powołano republikę (a nie demokrację) zarządzaną przez uchwaloną Konstytucję, której celem było bronienie obywateli przed możliwymi zakusami rządu i jego wiecznie głodnej biurokracji.
Ojcowie Założyciele Republiki wiedzieli, że tam gdzie prawa człowieka pochodzą od elit mogą one być również przez te elity odebrane, czy ograniczone w formie tyranii, czy autorytarnych rządów.
Ameryka na rozdrożu
Historycznie republika jest jedną z najbardziej skorumpowanych form ustrojowych, porównując ją z monarchią, czy nawet z dyktaturą. Republika stymuluje powstanie elit rządzących gdzie reprezentujący wyborców politycy nie podlegają ograniczającym ich kadencje limitom i są oni na sprzedaż dla tego kto da więcej. To członkowie elit podejmują decyzję o przystąpieniu do wojny, a nie ich wyborcy. Dlatego tak wielki wpływ na losy ludzkości mają zewnętrzni gracze jak George Soros, Bill Gates, czy sumarycznie WEF [red: World Economic Forum – Światowe Forum Ekonomiczne].
W tym właśnie świetle tak ważne są nadchodzące wybory prezydenckie w USA. Ich wynik może zdecydować nie tylko o możliwym zejściu z drogi postępującego totalitaryzmu, ale także odnowieniu i renesansie tradycyjnej kultury, politycznej ideologii i tradycyjnych wartości.
Rzeczywista ocena zdolności Ameryki do przeciwdziałania procesowi budowy nowego ładu międzynarodowego i postępującego totalitaryzmu nie napawa optymizmem. Ameryka jest w poważnych kłopotach finansowych, z długiem dochodzącym do $36 bln (USD trylionów). Aby podtrzymać funkcjonowanie państwa rząd USA pożycza $1 bilion dolarów co 100 dni kalendarzowych. Amerykańskiej armii brakuje aż 45,000 rekrutów zaś rocznie chiński narkotyk o nazwie fentanyl zabija ponad 100,000 młodych Amerykanów.
Najpoważniejszym konkurentem USA (podobnie jak i Rosji!) są ciągle dynamicznie rozwijające się Chiny, które szybciej niż USA budują broń nuklearną i marynarkę wojenną oraz, co nie mniej ważne, mają pięć razy więcej ludności niż USA.
Na dziś tylko jeden człowiek daje nadzieję na zatrzymanie tego brutalnie kroczącego totalitaryzmu i jest nim bezwzględnie niszczony metodami prawniczymi Donald J. Trump. W tym samym czasie 81-letni prezydent kraju, Joe Biden, coraz częściej traci kontakt z rzeczywistością w wyniku postępującej demencji. To oczywiście przekłada się na wyniki w przedwyborczych sondażach. W lutym aż 67% Amerykanów ankietowanych przez sondażownie Quinnipac zgodziło się ze stwierdzeniem, że Biden nie jest w stanie wytrzymać następnych czterech lat ewentualnej prezydentury. Co więcej, prezydent Biden w zaaranżowanych wywiadach medialnych ucieka się coraz częściej do kłamliwych stwierdzeń o własnej prezydenturze. Niedawno stwierdził, że kiedy przejął on urząd prezydenta po Donaldzie Trumpie inflacja szalała na poziomie 9% co jest zupełnie niezgodne z prawdą – inflacja w styczniu 2021 r. wynosiła jedynie 1.4%. zaś poziom 9,1% osiągnęła dopiero w czerwcu 2022 r., czyli po 16 miesiącach urzędowania prezydenta Bidena.
Partia Demokratyczna zawsze mogła liczyć na poparcie czarnoskórych i latynoskich wyborców jednak niedawny sondaż New York Times and Siena College wykazał, że Trump dzięki wzrastającemu poparciu właśnie wśród czarnoskórych i latynosów może zwyciężyć z Bidenem 48% do 43%. Wyniki wskazują też, że Trump cieszy się ciągle poparciem 97% swoich wyborców, którzy głosowali na niego w 2016 r i co ważne zdobywa 10% byłych wyborców Bidena.
Partia Demokratyczna zawsze mogła liczyć na poparcie czarnoskórych i latynoskich wyborców jednak niedawny sondaż New York Times and Siena College wykazał, że Trump dzięki wzrastającemu poparciu właśnie wśród czarnoskórych i latynosów może zwyciężyć z Bidenem 48% do 43%. Wyniki wskazują też, że Trump cieszy się ciągle poparciem 97% swoich wyborców, którzy głosowali na niego w 2016 r i co ważne zdobywa 10% byłych wyborców Bidena.
Według sondażu Reuters/IPSOS prezydent Joe Biden może liczyć na poparcie jedynie 36% Amerykanów, czyli zaliczył spadek z 38% z sondażu w kwietniu. Trump zwycięża na polu pytań o stan ekonomii 40% do Bidena 30%, również Trump ma lepsze notowania jeśli chodzi o imigrację (42% do 25%) jak i odnośnie polityki zagranicznej (36% do 29%). Dla wyborców bardzo ważnym problemem jest inflacja i koszty obsługi mieszkania. Ceny wynajmu idą konsekwentnie w górę, ceny domów sięgają zenitu, a pożyczki na zakup domu są powyżej 7%. Na Bidena 4 lata temu głosowało wielu Amerykanów w przedziale wieku 18-29, teraz Trump prowadzi w tej grupie i w grupie 30-44 lat.
W wyborach w 2020 r. na Bidena głosowało aż 92% czarnoskórych, teraz mamy 49-14-11 (Biden, Trump, Kennedy). Aby przeciwdziałać narastającemu zagrożeniu kampania wyborcza Bidena wydaje miliony na reklamy w radiu, szczególnie w “swing states” w stacjach posiadanych przez czarnoskórych i latynosów. Problem w tym, że istnieją duże dysproporcje np. w posiadaniu własnego domu/mieszkania między białymi (72,7%), a czarnoskórymi (44%). Około 36% ludzi wynajmujących mieszkania to czarnoskórzy, którzy są wściekli na administrację Bidena z powodu cen wynajmu, cen sprzedawanych domów i wysokich rat pożyczek. To są powody dla których oni zagłosują na Trumpa.
Demokraci próbują uwięzić Trumpa w sądach, tak aby nie miał czasu na organizowanie swoich słynnych masowych wyborczych wieców. W 2016 r. w okresie od stycznia do 7 maja trump wziął udział w 132 wiecach w 43 stanach. W tym samym czasie ciągany po sądach w tym 2024 r. Trump wystąpił tylko na 24 wiecach w 11 stanach.
Wreszcie wiemy, że Biden zgodził się na dwie prezydenckie debaty z Trumpem (ten proponował tradycyjne trzy). Pierwsza debata będzie prowadzona przez lewicowe CNN 27 czerwca, a gospodarzem drugiej ma być ABC News 10 września. Podobno Biden zaproponował, aby debaty odbywały się w pozycji siedzącej.
Problem w tym, że do drzwi debaty prezydenckiej mocno dobija się niezależny kandydat Robert F. Kennedy, który podkreśla, że 43% Amerykanów określa się jako niezależni i on zamierza ich reprezentować. Szefowa kampanii wyborczej Biden/Harris, Jen O’Malley Dillon robi wszystko aby wyeliminować Kennedy’ego z uczestnictwa w prezydenckiej debacie. Jednak każdy kto uzyska co najmniej 15% w 4-ch oddzielnych krajowych sondażach ma prawo uczestniczenia w debatach. Sondaż CNN ostatnio odnotował, że RFK osiągnął 16%, ale w/g sumarycznego szacunku RealClearPolitics Kennedy uzyskuje ok. 10,8% poparcia.
Dla konserwatystów problemem są lewackie poglądy RFK np. odnośnie aborcji. Katolik Robert F. Kennedy Jr uważa, że kobieta może usunąć ciążę aż do momentu czasu porodu. Wydaje się, że dopuszczenie do prezydenckiej debaty RFK więcej szkody wyrządziło by Bidenowi, niż Trumpowi.
“koń jaki jest każdy widzi”
Zarówno potencjał Ameryki jak i jej położenie geograficzne sprawiały, że kraj był w stanie rozstrzygać w przeszłości wyniki konfliktów na świecie tak w obu wojnach światowych jak i współcześnie. Ale potencjał ten uległ znaczącemu uszczupleniu o czym przekonały nas wycofanie Amerykanów z Afganistanu, reakcja na przelot chińskiego balonu szpiegowskiego w amerykańskiej przestrzeni powietrznej czy brak zdecydowania USA w odniesieniu do konfliktu w Gazie czy na Ukrainie. Gdy dodamy do tego wspomniane wcześniej masywne zadłużanie, otwarcie granic, rosnącą inflację, wzrastający współczynnik przestępstw i wykorzystywanie systemu sądownictwa przeciwko politycznym konkurentom wizerunek państwa przestaje być dla niego korzystny.
Trump w przerwach kiedy nie siedzi na sali sądowej wymyka się na wyborcze wiece. Kilka dni temu pojawił się w Nowym Jorku na Bronxie, opodal innej dzielnicy, Queens gdzie się wychował. Wydawało się, że przez wiele lat cały Nowy Jork przejęli i skomunizowali Demokraci, ale na Bronxie przywitały Trumpa tysiące Amerykanów, czarnych, latynosów i białych. Ci ludzie mają dosyć zgubnej dla nich polityki Bidena i jego trockistowskich oficerów prowadzących. Pamiętają czasy prezydencji Trumpa i chcą powrotu prosperity.
22 maja Trump udzielił wywiadu dla “Cats & Cosby Show”, znanej i rozpoznawalnej rozgłośni radiowej WABC. W rozmowie z Johnem Catsimatidis and Rita Cosby [red: której ojciec walczył w Powstaniu Warszawskim] kandydat republikanów na prezydenta zauważył, że nie wierzy aby prezydent Biden koordynował politykę Białego Domu. – To on raczej jest “koordynowany” przez grupę marksistów i faszystów, którzy chcą zachować swoją pozycję i zniszczyć Amerykę (Hill reported). Trump dodał, że biedny Biden często nawet nie wie gdzie jest i każdy przecież to widzi i wie.
Wracając do ogłoszonych prezydenckich debat, elity Partii Demokratycznej znalazły się w stworzonym przez siebie potrzasku. Z jednej strony wygodnie było im sterować skorumpowanym prezydentem aby dalej destabilizować Amerykę, ale niestety nadchodzące wybory pokazują urzędującego prezydenta w myśl zasady, że “koń jaki jest każdy widzi”. Jeśli Biden nie będzie w stanie stawić czoła Trumpowi w nadchodzącej debacie to Partia Demokratyczna go pożegna. Ale nawet wtedy problem pozostanie, bo nawet gdyby zmuszono Bidena do ustąpienia na rzecz Kamali Harris, (która jest jeszcze mniej popularna niż Biden) to warto pamietac, że uchodzi ona za czarnoskórą, co nie jest bez znaczenia. Demokraci nie mogą jej zdmuchnąć ze sceny politycznej by wystawić białego gubernatora Kalifornii którym jest Gavin Newsom, a który może być zainstalowany jako wiceprezydent przy boku Michelle Obama.
Wydaje się, że w najmniej fortunnym dla Partii Demokratycznej rozwoju wydarzeń, partia postawi na Michelle Obamę, żonę byłego prezydenta którego zespół i tak rządzi Bidenem i który jest jedynym byłym prezydentem, który po złożeniu urzędu nie opuścił Waszyngtonu, DC. W ten sposób Demokraci uniknęliby politycznego skandalu na tle rasowym, przy okazji pozbywając się zwariowanej Kamali Harris.
Zdjęcie główne: Brian McCowan (Unsplash).
Jacek Matysiak
O potrzebie intelektu – gdy politycy mają nas za durniów
Gdy politycy mają nas za durniów nie wystarczy czekać na dzwony w kosciolach, raczej zawijać rękawy do pracy w lokalnych społecznościach w interesie nie tylko naszych portfeli, także bezpieczeństwa państwa którego gwarantem nie jest dziś ani Sikorski ani przypadkowy urzędnik. Czytaj więcej ..
Kandydat
“O to w polityce chodzi. Aby inni spojrzeli na świat naszymi oczami” – tak na facebooku reklamuje swoją kandydaturę Radosław Sikorski – drugi już raz w swej karierze kandydat na kandydata na prezydenta RP. I świat spogląda. My też spójrzmy: na autora tego wpisu.Czytaj więcej ..
Politycy i kabareciarze
Ma miejsce kabaret, tym razem politycznych klaunów których występom daleko do mistrzów w stylu Pietrzaka czy Laskowika. Występów o których warto pisać bo są probierzem nadchodzących zmian w relacjach do których kabaret w przeszłości raczej nie zaglądał.Czytaj więcej ..
Powiało świeżością – żałoba na salonach
Program republikanów na portalu Trumpa nie miał swojego odpowiednika po stronie demokratów. Amerykanie odebrali to jako sygnał, że ich portfele ucierpią znacznie. Bo portfele Amerykanów są najważniejszym czynnikiem sprawczym elektoratu.Czytaj więcej ..
Wojsko i polityka czyli na salonach głupców
Wciąganie służb wywiadu czy kontrwywiadu do polityki jest politycznym barbarzyństwem. Wciągnięcie wojska do polityki w 1981. cofnęło Polskę w rozwoju o całe lata. Nie ma wątpliwości, że reperkusje wydarzeń ostatnich dni będą równie głębokie i długotrwałe.Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka