Co powiedziano prezydentowi

Odwołanie zaplanowanej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Korei Południowej nie było spowodowane tajfunem, pustoszącym tamten region świata, lecz sytuacją na granicy polsko-białoruskiej. Wiadomość niepokoi i daje do myślenia ale zawiera też w sobie ton optymizmu: wreszcie decydenci zaczęli elastycznie reagować na zmieniającą się rzeczywistość, czego po tym, jak śmigłowce ze Wschodu pojawiły się nad polską Białowieżą długo nie dało się odczuć.

 
Ze swoim koreańskim odpowiednikiem Duda widział się przed miesiącem w Warszawie. Nic się nie stanie z tego powodu, że polski prezydent czas od 9 do 11 sierpnia spędzi w kraju a nie w podróży zagranicznej. Informację o przyczynach jej odwołania podała pierwsza koreańska agencja Yonhap co wiele mówi zarazem o kondycji polskich mediów.
 
Nie wiemy jeszcze, czego dowiedział się prezydent o zamierzeniach sztabowców Aleksandra Łukaszenki. Decyzja pozostania w kraju okazuje się jednak roztropna. Stanowi bowiem tak dla Białorusi jak Rosji sygnał, że trudniej nas będzie zaskoczyć. 
 
Odwykliśmy od realnych niebezpieczeństw związanych z polityką zagraniczną. Wraz z całym wolnym światem wstrzymywaliśmy oddech, kiedy Borys Jelcyn bronił Białego Domu przed puczystami (sierpień 1991 r.) i kiedy ten sam rosyjski prezydent kazał ostrzelać demokratycznie wybrany parlament (październik 1993 r.). Wtedy jednak obawialiśmy się raczej masowego napływu uchodźców lub utraty kontroli nad kodami od głowic atomowych a nie naruszenia granic.
Pamiętam dyskusję na porannym kolegium redakcyjnym dziennika “Obserwator Codzienny” w 1992 r. kiedy wybuchły starcia na mołdawskim Naddniestrzu. Dział zagraniczny zgłosił to na jedynkę, ktoś mało obyty się zaśmiał, ale jeszcze inny go skarcił: to bardzo blisko od nas. Rzut oka na mapę wystarczy.
 
Półtora roku temu gdy ruskie tanki ruszyły na Ukrainę sytuacja zmieniła się skokowo. A zapowiedzią pełnoskalowej inwazji na przyjazny nam kraj stał się szturm fałszywych imigrantów na granicę polsko-białoruską. 
Źródło: YouTube
Gdzie leży Białowieża, wie każde polskie dziecko. Za to od niedługiego czasu kojarzy nam się ona nie tylko z żubrami lecz z białoruskimi śmigłowcami. Kołowały i robiły szum, filmowali je miejscowi i turyści. Aż nie niepokojone wcale przez strażników polskich granic odleciały tak jak się pojawiły.
 
Skoro o dzieciach mowa, to pamiętamy ze szkoły wierszyk: “by Wisła lśniła w słońcu. Żeby szumiały wierzby. I by nie zawisł już nigdy nad ziemią ptak drapieżny”.
 

Hurgot śmigłowców Łukaszenki dał się odczuć w odległości trzech, czterech kilometrów – usłyszeli go wszyscy,  z wyjątkiem obrońców polskiego nieba. Chociaż bez wątpienia zagłuszył nawet w mocno wietrzną pogodę szum białowieskich sosen, bo wierzby tam nie rosną jak na Mazowszu. 

Uderzający brak reakcji władz i dalekie od przekonujących tłumaczenia, że obcych śmigłowców nie strącono ani nawet nie ostrzelano, bo o to, by Polska się tak zachowała chodziło prowokującym nas Putinowi i Łukaszence – zawierają w sobie oczywisty element banialuki. 

Oto nie wolno Polski bronić, żeby nie prowokować agresora. Równocześnie szykuje się huczną i kosztowną defiladę na 15 sierpnia. W nieubłagany sposób przypomina to błędy popełnione przez sanację przed wrześniem 1939 r.

Podobne niebezpieczeństwo niesie za sobą lekkomyślne podrwiwanie przez lidera najsilniejszej opozycyjnej partii Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska z zagrożenia, związanego z wielotysięczną obecnością tuż za wschodnią granicą najemników – wagnerowców. Wiadomo, że zawodowi mordercy w podobnych okolicznościach nie stanowią dla odpowiedzialnego polityka tematu do żartów. Raczej do refleksji o sposobach przeciwdziałania.      
 
Nie wiemy, co powiedzieli Andrzejowi Dudzie urzędnicy z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Nie ma jednak wątpliwości, że w sprawie odwołanej koreańskiej podróży prezydent podjął słuszną decyzję. Dobrą jeśli nie bezpośrednio dla bezpieczeństwa to przynajmniej dla samopoczucia Polaków. 
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

Jaka tragedia taka Balladyna

Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments