
Burleska puczu, powaga zagrożenia
- Dodano:
- Kategorie: Geopolityka, Komentarz
W przekazach sieciowych pojawiło się nagranie wagnerowców, ustawionych grzecznie w kolejce do sklepu z alkoholem w zajętym przez nich Rostowie. Intencją jego zamieszczenia pozostaje zapewne pokazanie, jak rozpite są siły puczystów. W istocie jednak ważne wydaje się co innego: oto zbrodniarze wojenni, znani z okrucieństw popełnianych na Ukrainie, w zdobytym mieście niespodziewanie respektują porządek zamiast wprowadzać własny. Nawet kolejki respektują.
Zamach stanu… w telewizji i w realu

Na usprawiedliwienie korespondentki, potem zasłużonej dla polskiej dyplomacji kulturalnej na Wschodzie, dodać jednak trzeba, że później dowiedzieliśmy się, jak dziwny był to zamach stanu. Nie chodzi tylko o zaniechanie odłączenia telefonów przez ekipę Janajewa, czego jak wiemy gen. Wojciech Jaruzelski w 1981 r. nie zaniedbał. Gdy po Sadowym Kolcu szły czołgi i aż dudniły szyby w okolicznych kamienicach, kawałek dalej w wąskich zaułkach i przecznicach Arbatu ludzie siedzieli sobie w ogródkach kawiarnianych, bo pogoda była piękna.
Nie umniejsza to w niczym dramatyzmu sytuacji, kiedy to kody do atomowych wyrzutni znalazły się w rękach neostalinowców. A tym bardziej poświęcenia trzech młodych moskwiczan, którzy oddali życie w sporadycznie toczonych walkach ulicznych z puczystami Janajewa. Los Rosji a być może również świata rozstrzygnął się jednak przed Białym Domem, gdzie wobec nadających na żywo ekip telewizyjnych z całego świata stający naprzeciw czołgów Borys Jelcyn zagrzewał demokratów do oporu. Po trzech dniach puczyści trafili do moskiewskiego więzienia “Matroskaja Tiszyna” a świat, który wstrzymał oddech, bardziej w trosce o potencjalne cele śmiercionośnych rakiet niż demokrację nad rzeką Moskwą, Wołgą i Newą – odetchnął z ulgą.
– Rosja ma dziś dla nas szczerą, przyjazną twarz Jelcyna – mówił wtedy łamiącym się ze wzruszenia głosem w trakcie spotkania komitetów obywatelskich w warszawskiej Akademii Muzycznej mecenas Jan Olszewski, którego o naiwność wobec wschodniego sąsiada naprawdę posądzić trudno, skoro w ponad pół roku później skutecznie udaremnił podjętą przez prezydenta Lecha Wałęsę próbę wpisania do traktatu polsko-rosyjskiego klauzuli o możliwości tworzenia spółek w bazach wycofujących się od nas wojsk.
Zaś w rok po stłumieniu puczu, znakomicie po dziennikarsku opisanym m.in. w “Trzech dniach” Władimira Boriewa, prezydent Jelcyn przysłał do Polski swojego wysokiego urzędnika Rudolfa Piechoję, przywożącego archiwa katyńskie. Stanowiło to wydarzenie epokowe, skoro jeszcze pięć lat wcześniej władze ZSRR zaprzeczały sprawstwu masakry polskich oficerów.
Jednak jesienią 1993 r. to Jelcyn posłał czołgi na zbuntowany przeciw niemu parlament, którego dwa lata wcześniej bronił przed puczystami. Dumę wybrano demokratycznie, ale większość stanowili w niej neobolszewicy i nacjonaliści. Wolny świat – znów zatroskany o kody wyrzutni – prezydenta poparł.
Najwięcej ofiar spośród poległych tamtej moskiewskiej jesieni stanowiły – o czym mało kto pamięta – nastolatki, przebiegające przed telewizyjnymi kamerami i dokonujące cudów, byle tylko znaleźć się z nadawanych przez CNN na żywo przekazach ze szturmu na parlament. Obciąża to sumienie wolnego świata w stopniu podobnym, co późniejszy los demokratów rosyjskich. Jak wiadomo, po niecałej dekadzie rządzenia Jelcyn przekazał prezydenturę Władimirowi Putinowi w zamian za gwarancje nietykalności dla uwikłanej w korupcyjne praktyki rodziny dawnego bohatera sprzed Białego Domu. Co najdziwniejsze, akurat w kwestii bezkarności familii poprzednika, Władimir Władimirowicz, chociaż bezsprzecznie nie leży to w jego naturze, słowa dotrzymał.
Słowo Putina czyli banicja zamiast głów zamachowców
Słowo Putina akurat w dniach ostatniego puczu zdewaluowało się znacznie. Najpierw zapowiadał przykładne ukaranie zamachowców jako zdrajców. Potem przystał na formę banicji dla nich jako rozwiązanie problemu. Wypchnięcie wagnerowców na Białoruś, niby wobec Putina sojuszniczą, ale rządzoną przez jeszcze bardziej niż on nieobliczalnego Aleksandra Łukaszenkę – rodzi oczywiste niebezpieczeństwa również dla nas. Nie są one iluzoryczne. Brytyjski generał Richard Danatt, były szef sztabu generalnego, ostrzega przed możliwością, że kolejny marsz wagnerowcy podejmą na Kijów. Tyle, że Ukraińcy granicę dawno ufortyfikowali. A naszą z Białorusią chroni zapora, skuteczna przeciw fałszywym imigrantom a nie czołgom.
A co się stanie, jeśli tym razem zamiast na Moskwę wagnerowcy postanowią maszerować na Warszawę? Wtedy z pewnością nie wystarczy kolejny zorganizowany przez usłużną wobec pisowskiej władzy TVP koncert “Murem za polskim mundurem”. Zaś nie wróżą sensownej odpowiedzi ze strony polskiej klasy politycznej absurdalne zachowania wielu polskich parlamentarzystów wobec poprzedniej prowokacji Łukaszenki, nasyłania nam fałszywych imigrantów: takie jak
Smutny wniosek z politycznej soboty
Zmiana ciecia. Czyli: jak nic nie wymyślą, weźmiemy następnych
Postawić na bohaterów, co się już sprawdzili

Już w czasach transformacji ustrojowej polscy żołnierze doskonale sprawdzili się w sojuszniczych misjach interwencyjnych w Afganistanie i Iraku, także w akcjach rozjemczych ONZ w byłej Jugosławii. Fiasko większości tych operacji nie stanowi ich winy, lecz wynika z kunktatorstwa mocarstw, którego najsmutniejszym przykładem pozostaje porzucenie przez Amerykanów demokratów afgańskich, przeprowadzone w dodatku w czasie wyborczym w USA, tak żeby odpowiedzialność podzielić na odchodzących republikanów Donalda Trumpa i obejmujących władzę demokratów Joe’go Bidena.
Za to polscy żołnierze swój obowiązek wypełnili. Możemy być z nich dumni. Wielu później odeszło do cywila, wykorzystując korzystne przepisy emerytalne. Niektórzy zresztą pojawiali się

Łukasz Perzyna

Nieludzka twarz demokracji walczącej
Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów
Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska
Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły
Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)
Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka